Gruszki
– Przyjechałam z lotniska do moich dzieci wczesnym popołudniem. Postawiłam walizkę w holu domu, przywitałam się z córką i wnukami (3 lata i 3 tygodnie) i jako pierwszą nowinę dowiedziałam się, że mój starszy wnuk Henryczek narozrabiał w ogrodzie. Usłyszałam opowiadanie o tym, że dwa dni temu młodzi postanowili pójść na urodziny do przyjaciół i zabrali tylko młodszego Alexanda. Starszy został z młodziutką sąsiadką, która już babysiterowała, wcześniej.
Jakie było zdziwienie mojej córki po powrocie, kiedy zobaczyła w basenie koło domu gruszki (jeszcze nie zupełnie dojrzałe). I tu muszę nadmienić, że do nowego domu z ogródkiem wprowadzili się zupełnie niedawno. Jedyne drzewko owocowe, to stara grusza karłowata, która jak stwierdził dobry ogrodnik jest za stara żeby owocować. I stał się cud. Stara grusza postanowiła obrodzić tego lata siedmioma gruszkami. Henryczek chodził koło tego drzewka od dawna i bardzo kusiły go te gruszki. Mama jednak powtarzała, że jeszcze nie są gotowe do zerwania. Wszyscy cieszyli się, że jesienią będą jeść owoce z własnego drzewa.
Tego wieczoru nie było mamy w ogrodzie, a do tego mały Henryczek z zazdrością patrzył na odjeżdżający samochód z rodzicami i bratem. No i w małej główce powstała myśl złośliwa. Patrząc głęboko w oczy Babysitterce powiedział: „mama odjeżdżając pozwoliła zerwać wszystkie gruszki, to jest prawda, naprawdę”. Zabrzmiano to tak prawdopodobnie, że młoda uwierzyła i nie oponowała.
Potem, bardzo było jej przykro za to co się wydarzyło i przepraszała serdecznie przez dłuższy czas nim wyszła do swojego domu. Było jej głupio, że dala się wkręcić 3-latkowi.
Natychmiast po usłyszeniu całej historii postanowiłam zadziałać.
Pod nieobecność mojej córki, kupiłam gruszki w pobliskim Carrefourze. Były ładne, dojrzałe i z ogonkami. Domyślacie się pewnie co zrobiłam…. Ale zanim je powiesiłam na drzewie poczęstowałam Henryczka jedną z tych dojrzałych gruszek. Maluch z przerażeniem spojrzał na gruszkę, odwrócił się i uciekając krzyczał „ nie, nie ja nie mogę” coś w tym rodzaju. Moja intuicja psychoterapeuty podpowiedziała mi że powinnam działać bardzo ostrożnie i rozważnie.
Biorąc małego Henryczka za rękę podprowadziłam do drzewka i omówiłam z nim plan działania.
Powiedziałam, pomożesz pomóc mi powiesić gruszki na drzewie, a kiedy mama wróci powiesz jej że masz niespodziankę. Trzymał mnie mocno za rękę kiedy drugą wieszałam owoce na drzewku. Czułam w uścisku małej rączki emocje, a na twarzyczce malował się nieśmiały uśmiech. Wiedziałam, że szybko uświadomił sobie o co chodzi w tym zamieszaniu z gruszkami.
Jakież zaskoczenie zauważyłam na twarzy mojej córki, kiedy wróciła do domu i przyszła do ogrodu. Henryczek wziął ją za rękę i przyprowadził do gruszy i powiedział „znów mamy gruszki”, a po chwili dodał „przepraszam”. Córka pomimo zaskoczenia ,natychmiast wczuła się sytuację i powiedziała do synka, że teraz może zerwać wszystkie gruszki z drzewa i możemy je zjeść. Co też Henryczek uczynił z wielką radością oraz zjadł dwie gruszki jedna za drugą.